Przerwana dobra passa GKS Bełchatów

Przerwana dobra passa GKS Bełchatów

Szło dobrze no i zdechło. Tak w skrócie można skwitować spotkanie GKS Bełchatów z Koroną Kielce. Bełchatowianie na własnym boisku ulegli gościom 0:1.

Miało być pięknie, a mesz miał być kolejnym na liście sukcesów. Tym razem jednak stało się inaczej i to spotkanie 13 kolejki w I lidze przyniosło gospodarzom klęskę. Korona Kielce na gościnnych występach okazała się lepsza przerywając dobrą passę GKS sześciu zwycięskich spotkań. Jednocześnie przegrana ta do piąta w tym sezonie porażka bełchatowskiego klubu. Co ciekawe, poprzedniej też doznali oni na własnym terenie w starciu z ŁKS Łódź 1:3.

Na początek bez rewelacji

Spotkanie zaczęło się z dziesieciominutowym opóźnieniem, co było wyrazem demonstracyjnego protestu Bełchatowian wobec fatalnej sytuacji klubu oraz wielomiesięcznych opóźnień z ich wypłatami. Początek spotkania nie dał nikomu wielu emocji i był dość nudny. Sytuacja zaczęła się zmieniać w chwili gdy Maciej Bartoszek, były szkoleniowiec GKS w 35 minucie na skutek czerwonej sędziowskiej kartki musiał zejść do szatni z ławki rezerwowych. Niewątpliwie to osłabienie zespołu miało wpływ na przebieg i wynik spotkania.

Ożywienie po przerwie

Druga połowa przyniosła oczekiwane ożywienie gry a Korona Kielce niejednokrotnie zagroziła bramce gospodarzy strzeżonej przez Pawła Lenarcika. W 55 minucie w polu karnym doszło do faulu na Wiktorze Długoszu w efekcie czego zarządzony został rzut karny. Swoją szansę dostał doświadczony zawodnik Jacek Kiełb, jednak oddany z 11 metrów strzał udało się bramkarzowi GKSu obronić bez najmniejszego problemu. Przed szansą na zmianę wyniku stanął kilka minut później Emile Thiakane, jednak dokonał faulu na Lenarciku. Po 70 minucie zasadniczo na boisku dominowali gospodarze i swoje szanse na strzały mieli Łukasz Wroński oraz Patryk Winsztal. Obaj jednak nie sforsowali obrony bramkarza Marka Kozła. Mimo że Lenarcik przez większość spotkania świetnie sobie radził to jednak na pięć minut przed końcem nie zdołał już zapobiec utracie gola wymierzonego przez Jacka Podgórskiego z odległości 11 metrów. I tak oto w niemal ostatniej chwili rozstrzygnęły się losy spotkania na 0:1.